wtorek, 12 czerwca 2012

Skoro jesteśmy przy meczach

Mistrzostwa Europy trwają w najlepsze, dlatego chcę napisać co nieco o interakcji sport - mężczyźni. Jednak napiszę o tym jutro, a dziś. Dziś zapraszam na mój nowy blog o sporcie. Wiem, że tych blogów już jest naprawdę dużo, ale nie dzięki temu mogę zawsze napisać, to co chcę, a nie wymyślać temat na siłę, jak wielu innych bloggerów!
Zapraszam: 
http://wypalsporta.blogspot.com/

I przypominam ciągle o blogu: http://fsowarszawa.blogspot.com/ i pomocy w projekcie poprzez klikanie w reklamy!

niedziela, 10 czerwca 2012

Stare samochody, snobizm, czy miłość?

Ludzie mając trochę pieniędzy, czasu wolnego, czy innych zasobów do wykorzystania szukają sobie hobby. Co może być takim hobby? Ostatnio często są to stare samochody. Wiele osób patrzy na remontujących takiego starocia jak na snoba. A w końcu stary samochód to coś więcej. To pasja i emocje.

Wiele osób dziś patrzy na stary samochód jak na skarbonkę, w którą właściciel ładuje pieniądze, żeby pokazać się i zaszpanować innym. Inne zachwycają się widząc ładny, odrestaurowany samochód, a brzydzą się widząc niszczejący samochód w szopie, krzakach, zaroślach. Jeszcze inni patrzą na odrestaurowane auto i zadają pytanie: Po co to komu? A jeszcze inni wydają duże pieniądze i spędzają masę czasu, żeby odbudować auto, wyszukać każdą nawet najmniejszą część, żeby każdy szczegół się zgadzał. To właśnie im chcę poświęcić ten wpis.

Sam właśnie zabieram się do odrestaurowania Warszawy 204/224. Założyłem nawet w tym celu specjalny blog: fsowarszawa.blogspot.com, chciałbym odrestaurować w pełni auto, które od kilku lat stoi u rodziny na podwórzu i czeka właśnie na mnie i mój ratunek. W mojej rodzinie już jest jedna Warszawa, która czeka na ostateczne szlify i wykończenie. Znaczy pewnie nawet, gdyby nie ta Warszawa czy wcześniej restaurowana Garbuska Wujka i tak kupiłbym sobie jakiegoś youngtimera do odrestaurowania. Może by to nie była Warszawa, może by to było trochę później, ale jakiś staroć w domu na pewno pojawiłby się.

Dlaczego? To proste. Przede wszystkim sama motoryzacja. To jak działają wszelkie mechanizmy, silnik, przeniesienie napędu, itp., fascynowało mnie od dziecka. Budowa i działanie samochodów było jednym z moich zainteresowań przez lata. Zawsze marzyłem o posiadaniu zabytkowego pojazdu, a w zależności od środków nawet całej kolekcji takowych. Posiadanie takiego pojazdu to nobilitacja, świetna zabawa, ale także duży wkład w naszą kulturę.

Każdy, kto ratuje przed zapomnieniem jakiś zabytkowy pojazd dokłada cegiełkę do ochrony naszej cywilizacji i kultury poprzez ochronę jakiegoś elementu naszego cywilizacji technicznej. To jest nasz ślad na ziemi, nasze dziedzictwo minionych czasów. W chwili obecnej samochody tworzone są przez księgowych, kiedyś były tworzone przez inżynierów. Może to stare i oklepane stwierdzenie, jednak czy coś lepiej zilustruje kierunek, w którym zmierza motoryzacja? Stare samochody były kapryśne, potrafiły zepsuć się w najmniej oczekiwanym momencie, ale miały duszę, duszę, której nie znają obecne produkty kalkulatorów. W starych autach można się zakochać. Obecne są w nich emocje poprzednich właściciel, całe cierpienie, które ilustruje to, jak auto niszczało, a także wszystkie inne uczucia i emocje, o które nie oskarżamy, przedmiotów, ale które możemy dostrzec w nich, personifikując je, w momencie, gdy je pokochamy.

Są na szczęście ludzie, którzy to rozumieją, dlatego coraz więcej na naszych drogach ładnie odrestaurowanych aut, a ich liczba ciągle rośnie. Rosną też jak grzyby po deszczu prywatne muzea. Miejsca, gdzie marzenia naszych dziadków, czy ojców są na wyciągnięcie naszych rąk i oczu. Widzimy o czym marzyli, do czego dążyli. Zabytkowe pojazdy są maszyną czasu. Dzięki nim powracamy na chwilę do czasów, których znać nie możemy. Jednak uczestniczymy w nich, poprzez podróż takim old, czy youngtimerem. Jest to niezwykłe przeżycie. Jeszcze, gdy postaramy się odtworzyć całą otoczkę, ubiór, gadżety z tamtych czasów, możemy liczyć na naprawdę doskonałą zabawę. A jeszcze jak dodamy te spojrzenia ludzi dookoła. Bezcenne.

Uważam, że takie hobby, jak renowacja starego pojazdu nie musi być wcale drogie. Ja ze względu na brak talentów, powierzę remont specjalistom. Ale wiele osób mając trochę umiejętności technicznych i czasu może dużo rzeczy zrobić samodzielnie. Wiadomo też, że im auto łatwiej dostępne, tym więcej części, tym łatwiej je naprawić, dlatego taki Maluch (tak, dokładnie Maluch) może być pełnoprawnym, budżetowym youngtimerem. Poza tym auto już odrestaurowane to poza satysfakcją auto, które zyskało sporo na wartości. Wiele naszych PRLowskich aut można kupić już za flaszkę, a części dostać można banalnie prosto. A gdy już się nie uda, można je dorobić i dosztukować. Natomiast wartość auta odrestaurowanego może sięgać nawet kilkudziesięciu tysięcy. No i ma gigantyczną wartość sentymentalną. Polecam wszystkim zakup takiego staroćka i zrobienie go na nówkę.

Zapraszam raz jeszcze: fsowarszawa.blogspot.com
I proszę Was serdecznie o pomoc poprzez klikanie reklam na moich blogach. Nawet jeśli uda mi się Sedankę zrobić bez środków z reklam, to na naszym rynku jest jeszcze sporo Warszaw i innych aut z PRL do uratowania, w tym marzenie: Pick up!

sobota, 9 czerwca 2012

Born to be free... On the road

Marka Zippo pod koniec ubiegłego roku dała nam nowy, nietuzinkowy zapach. Znajduje się on w moim arsenale już od stycznia, jednak nie miałem czasu, żeby go na poważnie opisać i zrecenzować.

Idea produktów Zippo Fragrances, została przeze mnie opisana już jakiś czas temu. Jednak linia ciągle się rozwija, więc ją, jako fan marki Zippo muszę opisać ten relatywnie nowy produkt. Jak przekonuje nas kampania reklamowa, a w czym utwierdza nas grafika na opakowaniu, produkt odwołuje się do ducha wolności i klimatów znanych nam choćby z filmu Easy Rider.


Jak widzimy po plakacie przekaz jest jasny. A jaki przekaz niesie sam zapach? Produkt daje nam następujące nuty: 

Nuta głowy: cytryna sycylijska, grejpfrut, jabłko Granny Smith.

Nuta serca: amber, irys, kwiat lotosu, piżmo. 
Baza: drzewo kaszmirowe, indonezyjska paczula.



Całość jest taka, jak lubię najbardziej. Męska i zdecydowana. Pokazująca pewną siłę wewnętrzną. Jest to zapach, który jest dosyć charakterystyczny. Zarówno łatwo rozpoznać, że to konkretny zapach, jak i łatwo rozpoznać, że wywodzi się z rodziny Zippo Fragrances. Czy to dobrze, że w sumie dwa zapachy rozwiązane są w podobnej koncepcji?


Z pewnością tworzy to pewien kanon marki. Nie pomaga to co prawda sprzedaży dwóch zapachów, gdyż te różnice mimo, że zauważalne, to jednak nie są bardzo znaczne. Jednak prawda jest taka, że nie każdy zapach musi się idealnie komuś podobać, dlatego uznajemy, że produkcja dwóch podobnych zapachów jest uzasadniona.

Polecam ten zapach każdemu mężczyźnie z charakterem i o silnej osobowości. Uważam, że naprawdę może stać się jego wizytówką. Jeśli dodamy całą otoczkę magii Zippo, opakowania i snu o prawdziwej wolności, otrzymujemy idealny produkt dla opisanego wcześniej osobnika.

PS. Od premiery zapachu dostępne są opakowania 30 ml z bardzo zubożonym opakowaniem, dalej będącym w formie zapalniczki, ale o innym zamknięciu.

PS2. Nie ma ostatnio wkładów uzupełniających do dużych opakowań klasycznej wersji i nie bardzo wiem, kiedy będą.

niedziela, 8 kwietnia 2012

Życzenia Wielkanocne


Chciałbym życzyć Wam wszystkim
Szczęśliwych, spokojnych i rodzinnych Świąt Wielkiej Nocy,
Dużo pomyślności i szczęścia, 
Powodzenia w życiu osobistym i zawodowym, 
Spełnienia marzeń i realizacji celów!

poniedziałek, 23 stycznia 2012

ACTA


Drodzy czytelnicy. Mimo, że sam jestem przeciwnikiem podróbek, kradzieży własności intelektualnej i tym podobnych, uważam, że droga wyznaczana przez ACTA jest zła i błędna. Daje możliwość wielu błędom i wypaczeniom. Dlatego sprzeciwiam się podpisaniu ACTA przez Polską, jak i w ogóle jestem przeciwny ACTA, w całości. Popieram również wszelkie drogi społecznego sprzeciwu, jaki grupę Anonymous, mimo, że ich metody są kontrowersyjne. Uważam, że nasz rząd trzeba siłą zmusić do dialogu. Nie udało się to kibicom, którzy są szkalowani w mediach i od zawsze traktowani jak ludzie drugiej kategorii, mimo, że to dzięki nim organizowane są zawody sportowe. Mam nadzieję, że uda się to internautom.
Pozdrawiam
i życzę Wam, abyśmy żyli w państwie w pełni wolnym, a nie totalitarnym, skrępowanym przez więzy korporacji. 


piątek, 6 stycznia 2012

Zapach miliona

Znajdziemy na naszym rynku wiele świetnych zapachów, wiele świetnie zrobionych wód toaletowych, jednak jest jedna, która przykuwa naszą uwagę z kilku powodów. Zapach wody One Million od Paco Rabanne, stał się synonimem luksusu i dobrego smaku. Jest fenomenem to, jak szybko zapach mógł stać się legendą. 

Otóż zapach od Paco Rabanne jest jednym z tych, które powinien mieć każdy facet, który lubi się dobrze ubrać, ma smak i wie co to luksusowy styl życia. Jest to kolejny z zapachów, które mogę kategoryzować jako zapach zwycięzcy. Pasuje doskonale na chłodne zimowe i jesienne dnie i wieczory. Jest to zapach dosyć elegancki, lekko przyciężki. Doskonały, gdy temperatura zewnętrzna nie pozwala na uzewnętrznienie się lekkich zapachów. Doskonały również do ubioru wieczorowego, eleganckiego. Jego zapach czasami kojarzy się z drogim tytoniem, czasami ze świeżym sokiem owocowym, w zależności od warunków ekspozycji i czasu, jaki minął, gdy zapach wydostał się z flakonika i trafił na skórę. A rozkłada się długo. Trzeba przyznać, że One Million jest jednym z najtrwalszych zapachów, który bardzo długo zmienia swoje nuty, jednak nie gaśnie. Jeśli chodzi o nuty, to ich struktura przedstawia się tak: 
Nuty głowy: mięta pieprzowa, włoska mandarynka, grejpfrut.
Nuty serca: cynamon ze Sri Lanki, absolut róży tureckiej, kardamon.
Baza: ambra, skóra, białe drewno, Indonezyjska paczula.
I muszę przyznać, że mnie ta kompozycja porusza. 

Jeśli chodzi o całą linię One Million dostępny jest jako mały atomizer 50 ml, duży atomizer 100 ml, dezodorant w sprayu, dezodorant w sztyfcie, a także żel pod prysznic i balsam po goleniu. Jak produkty dodatkowe nie porywają stylistyką i poza złotym kolorem, nie wyróżniają się niczym, tak produkt podstawowy, czyli zapach sprzedawany jest w finezyjnym opakowaniu stylizowanym na sztabkę złota. Opakowanie jest piękne i doskonale odnosi się do cech, które produkt posiada. Zapach One Million jest póki co jeszcze zapachem dosyć prestiżowym i dość ekskluzywnym. A to za sprawą ceny, która w drogeriach takich jak Sephora i Douglas jest bardzo wysoka. Jednak są tańsze źródła. A perfumy są warte swojej ceny. Im ta cena niższa, tym bardziej warte. 

Produkt od Paco Rabanne mogę polecić z czystym sumieniem każdemu mężczyźnie, który w swojej grupie chce być tym najważniejszym, tym dominującym, a także każdemu, kto uważa, że należy mu się trochę luksusu od życia. Poza tym należy wspomnieć, że istnieje jeszcze linia Lady Million, w opakowaniu stylizowanym na wielki diament. Jej zapach doskonale uzupełnia się z One Millionem, dzięki czemu oba zapachy mogą doskonale nadawać się na wspólne wyjście, czy to do teatru, czy na wieczorne przyjęcie.


sobota, 31 grudnia 2011

Życzenia noworoczne

Drodzy czytelnicy blogów: zgryzlipiorekizegarki.blogspot.com i zgryzlifestylepiorek.blogspot.com, chciałbym życzyć Wam wszystkiego najlepszego w Nowym Roku 2012. Spełnienia marzeń, wielu nowych lifestylowych i zegarkowych nabytków, a także wielu chwil radości i szczęścia. Niech ten rok będzie dla Was takim, jakiego zapragniecie, a Wasze cele (oby jak najwyższe) niech spełniają się po kolei, jeden za drugim.
Zgryźlipiórek, 
Michał Bal

sobota, 24 grudnia 2011

Życzenia dla czytelników

Składanie życzeń od zawsze jest dla mnie trudne, więc wybaczcie, że nie napiszę ich w jakiejś mega rozciągniętej formie.

Chciałbym życzyć Wam wszystkim
Szczęśliwych, spokojnych i rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia,
Dużo pomyślności i szczęścia, 
Powodzenia w życiu osobistym i zawodowym, 
Spełnienia marzeń i realizacji celów,
A także wysypu life stylowych, męskich gadżetów pod choinką.

piątek, 9 grudnia 2011

Narzędzie eleganckiego McGyvera

Każdy mężczyzna marzył w dzieciństwie o scyzoryku. Dla wielu to fajna sprawa, mieć sprzęt, którym można rozwiązać najtrudniejsze problemy, w tym dokręcić nikomu nie przeszkadzającą śrubkę, otworzyć list ostrzem, czy przeciąć coś nożyczkami. Nie oszukujmy się, ale w każdym z nas znajduje się mały chłopiec, który tylko czeka na okazję, żeby wyjść z nas.
Co jednak, jeśli na co dzień ubieramy się tak, że nie wypada nam nosić scyzoryka albo nie mamy gdzie go włożyć? Otóż firma Victorinox, najbardziej znany producent scyzoryków na Świecie, wymyślił, jak rozwiązać nasz problem. Otóż szwajcarska marka wyprodukowała scyzoryk o nazwie Swiss Card. Jest to przedmiot przypominający swoim kształtem i rozmiarami 3-4 sklejone jedna na drugiej karty kredytowe. W środku pochowane są poszczególne elementy scyzoryka, które się wyciąga i korzysta.

Firma wypuściła 3 linie modelowe. Classic, Lite i Quattro. Dla większości użytkowników wystarczające będzie podstawowe Quattro, ja natomiast kupiłem najbardziej wypasioną wersję Lite. Ceny to ok 50 złotych za wersję Quattro, ok 80 złotych za wersję Classic i około 100 złotych za wersję Lite. Ich wyposażenie to: 
Quattro: Ostrze do otwierania listów, przyrząd ze śrubokrętem: Philips 00-0, Philips 1-2, a także 3mm i 5 mm, szpilka ze stali nierdzewnej, pilnik do paznokci ze śrubokrętem, pęseta, wykałaczka, długopis i linijki w centymetrach i calach.
Classic: Ostrze do otwierania listów, nożyczki, szpilka ze stali nierdzewnej, pilnik do paznokci ze śrubokrętem, pęseta, wykałaczka, długopis i linijki w centymetrach i calach.
A także Lite:  Ostrze do otwierania listów, przyrząd ze śrubokrętem: Philips 00-0, Philips 1-2, a także 3mm i 5 mm, szpilka ze stali nierdzewnej, nożyczki, lupa, długopis, dioda LED, a także linijki w centymetrach i calach.

Wszystkie występują w dużej ilości wersji kolorystycznych. Każdy znajdzie coś dla siebie. Ba co więcej, Swiss Card będzie idealnym prezentem, tym bardziej, że jest możliwość zrobienia na nim grawerunku laserowego. Jeśli chodzi o wykorzystanie Swiss Card, to wiadomo, że scyzoryka, czy prawdziwych narzędzi nie zastąpi. Może i jest to gadżet, jednak do prostych zastosowań wystarczy. W miejskiej dżungli poradzimy sobie z nim doskonale. W prawdziwą dżunglę pozostanie nam zabrać prawdziwy scyzoryk. Ale jego już w portfelu nie zmieścimy.


wtorek, 29 listopada 2011

Codzienna sportowa elegancja

Kilka lat temu zacząłem nosić się inaczej niż wszyscy na około. Poza bardzo tradycyjnymi okazjami typu ślub kuzyna, czy matura, zacząłem nosić się elegancko, ale alternatywnie. Na każdą okazję wymagającą czegoś elegantszego, zacząłem nosić się w następujący sposób: sportowa lub klubowa marynarka, jeansy, a także sportowo-eleganckie buty. Do tego zestawy kolorowa koszula, krawat albo w pełni z nią kontrastujący albo jednolity i obowiązkowo zegarek wystający spod mankietu. Ewentualnie jeszcze sygnet, jednak w związku z tym, że jest złoty, uznałem, że teraz gdy noszę tylko stalowo srebrne zegarki, nie będę go nosił. 

Moimi ulubionymi zestawami są: marynarka w kroju slim wykończona metalowymi guzikami w postaci, czarna koszula i błękitny krawat, do tego obowiązkowo spinki wykończone perłą w białym złocie i błękitne jeansy, a także, marynarka obszyta w wielu miejscach na fioletowo z podszewką z materiału w kwiaty, a także koszula w kolorze fioletowym z czarnym krawatem i trochę ciemniejsze jeansy. Może jak czytacie to, te połączenia Was nie przekonują. Jednak postaram się któregoś dnia o zdjęcia i zobaczycie o co mi chodzi. 

Nie mniej abstrahując od samego wyglądu, muszę przyznać, że taki sposób ubierania się zmienił postrzeganie mnie. Ludzie, którzy widzą mnie, mówią mi, że wyglądam na osobę silną i zdecydowaną. Osobę, która wie, czego chce, która jest w stanie zdobyć wszystko. W żartach powtarzali, że wyglądam jak dobrze opłacony prawnik mafii. Mnie samemu również taki styl dodaje pewności siebie. Praktycznie każdy jest zgodny, że dzięki takim modyfikacjom wyglądam dużo korzystniej niż w klasycznym garniturze. Kolejnym faktem jest to, że tak też nosi się kilku moich wykładowców na WPiA, a także ostatnio coraz większe grono znajomych. 

Oczywiście są okazje, że ten styl będzie pasował jak wół do karety, jednak czemu nie spróbować ubrać się w taki luźniejszy sposób? Będziemy eleganccy, a jednocześnie nabierzemy pazura, który da nam przewagę nad innymi. Wielu ludzi twierdzi, że to, iż noszę się w ten sposób jest spowodowane, że jestem odważny, pewny siebie i nie boję się opinii innych. Może to prawda, może to tylko tak wygląda, jednak takie postrzeganie może pomóc nam w wielu momentach. Czy to podczas negocjacji, czy egzaminu, czy podczas wyjścia z Kobietą. Bo Kobiety też są wtedy bardziej uległe.

Spróbujcie czasem tak się ubrać, spróbujcie kupić sobie ładne, eleganckie, a jednocześnie sportowe buty, takie jak Puma Motorsport Vedano III, o których napiszę kiedyś indziej. Elegancką, a na swój sposób luzacką marynarkę jak Pierre Cardin model 004360 i ubrać to do kupy razem. Sądzę, że jak raz spróbujecie, taki styl Was nie opuści.