sobota, 31 grudnia 2011

Życzenia noworoczne

Drodzy czytelnicy blogów: zgryzlipiorekizegarki.blogspot.com i zgryzlifestylepiorek.blogspot.com, chciałbym życzyć Wam wszystkiego najlepszego w Nowym Roku 2012. Spełnienia marzeń, wielu nowych lifestylowych i zegarkowych nabytków, a także wielu chwil radości i szczęścia. Niech ten rok będzie dla Was takim, jakiego zapragniecie, a Wasze cele (oby jak najwyższe) niech spełniają się po kolei, jeden za drugim.
Zgryźlipiórek, 
Michał Bal

sobota, 24 grudnia 2011

Życzenia dla czytelników

Składanie życzeń od zawsze jest dla mnie trudne, więc wybaczcie, że nie napiszę ich w jakiejś mega rozciągniętej formie.

Chciałbym życzyć Wam wszystkim
Szczęśliwych, spokojnych i rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia,
Dużo pomyślności i szczęścia, 
Powodzenia w życiu osobistym i zawodowym, 
Spełnienia marzeń i realizacji celów,
A także wysypu life stylowych, męskich gadżetów pod choinką.

piątek, 9 grudnia 2011

Narzędzie eleganckiego McGyvera

Każdy mężczyzna marzył w dzieciństwie o scyzoryku. Dla wielu to fajna sprawa, mieć sprzęt, którym można rozwiązać najtrudniejsze problemy, w tym dokręcić nikomu nie przeszkadzającą śrubkę, otworzyć list ostrzem, czy przeciąć coś nożyczkami. Nie oszukujmy się, ale w każdym z nas znajduje się mały chłopiec, który tylko czeka na okazję, żeby wyjść z nas.
Co jednak, jeśli na co dzień ubieramy się tak, że nie wypada nam nosić scyzoryka albo nie mamy gdzie go włożyć? Otóż firma Victorinox, najbardziej znany producent scyzoryków na Świecie, wymyślił, jak rozwiązać nasz problem. Otóż szwajcarska marka wyprodukowała scyzoryk o nazwie Swiss Card. Jest to przedmiot przypominający swoim kształtem i rozmiarami 3-4 sklejone jedna na drugiej karty kredytowe. W środku pochowane są poszczególne elementy scyzoryka, które się wyciąga i korzysta.

Firma wypuściła 3 linie modelowe. Classic, Lite i Quattro. Dla większości użytkowników wystarczające będzie podstawowe Quattro, ja natomiast kupiłem najbardziej wypasioną wersję Lite. Ceny to ok 50 złotych za wersję Quattro, ok 80 złotych za wersję Classic i około 100 złotych za wersję Lite. Ich wyposażenie to: 
Quattro: Ostrze do otwierania listów, przyrząd ze śrubokrętem: Philips 00-0, Philips 1-2, a także 3mm i 5 mm, szpilka ze stali nierdzewnej, pilnik do paznokci ze śrubokrętem, pęseta, wykałaczka, długopis i linijki w centymetrach i calach.
Classic: Ostrze do otwierania listów, nożyczki, szpilka ze stali nierdzewnej, pilnik do paznokci ze śrubokrętem, pęseta, wykałaczka, długopis i linijki w centymetrach i calach.
A także Lite:  Ostrze do otwierania listów, przyrząd ze śrubokrętem: Philips 00-0, Philips 1-2, a także 3mm i 5 mm, szpilka ze stali nierdzewnej, nożyczki, lupa, długopis, dioda LED, a także linijki w centymetrach i calach.

Wszystkie występują w dużej ilości wersji kolorystycznych. Każdy znajdzie coś dla siebie. Ba co więcej, Swiss Card będzie idealnym prezentem, tym bardziej, że jest możliwość zrobienia na nim grawerunku laserowego. Jeśli chodzi o wykorzystanie Swiss Card, to wiadomo, że scyzoryka, czy prawdziwych narzędzi nie zastąpi. Może i jest to gadżet, jednak do prostych zastosowań wystarczy. W miejskiej dżungli poradzimy sobie z nim doskonale. W prawdziwą dżunglę pozostanie nam zabrać prawdziwy scyzoryk. Ale jego już w portfelu nie zmieścimy.


wtorek, 29 listopada 2011

Codzienna sportowa elegancja

Kilka lat temu zacząłem nosić się inaczej niż wszyscy na około. Poza bardzo tradycyjnymi okazjami typu ślub kuzyna, czy matura, zacząłem nosić się elegancko, ale alternatywnie. Na każdą okazję wymagającą czegoś elegantszego, zacząłem nosić się w następujący sposób: sportowa lub klubowa marynarka, jeansy, a także sportowo-eleganckie buty. Do tego zestawy kolorowa koszula, krawat albo w pełni z nią kontrastujący albo jednolity i obowiązkowo zegarek wystający spod mankietu. Ewentualnie jeszcze sygnet, jednak w związku z tym, że jest złoty, uznałem, że teraz gdy noszę tylko stalowo srebrne zegarki, nie będę go nosił. 

Moimi ulubionymi zestawami są: marynarka w kroju slim wykończona metalowymi guzikami w postaci, czarna koszula i błękitny krawat, do tego obowiązkowo spinki wykończone perłą w białym złocie i błękitne jeansy, a także, marynarka obszyta w wielu miejscach na fioletowo z podszewką z materiału w kwiaty, a także koszula w kolorze fioletowym z czarnym krawatem i trochę ciemniejsze jeansy. Może jak czytacie to, te połączenia Was nie przekonują. Jednak postaram się któregoś dnia o zdjęcia i zobaczycie o co mi chodzi. 

Nie mniej abstrahując od samego wyglądu, muszę przyznać, że taki sposób ubierania się zmienił postrzeganie mnie. Ludzie, którzy widzą mnie, mówią mi, że wyglądam na osobę silną i zdecydowaną. Osobę, która wie, czego chce, która jest w stanie zdobyć wszystko. W żartach powtarzali, że wyglądam jak dobrze opłacony prawnik mafii. Mnie samemu również taki styl dodaje pewności siebie. Praktycznie każdy jest zgodny, że dzięki takim modyfikacjom wyglądam dużo korzystniej niż w klasycznym garniturze. Kolejnym faktem jest to, że tak też nosi się kilku moich wykładowców na WPiA, a także ostatnio coraz większe grono znajomych. 

Oczywiście są okazje, że ten styl będzie pasował jak wół do karety, jednak czemu nie spróbować ubrać się w taki luźniejszy sposób? Będziemy eleganccy, a jednocześnie nabierzemy pazura, który da nam przewagę nad innymi. Wielu ludzi twierdzi, że to, iż noszę się w ten sposób jest spowodowane, że jestem odważny, pewny siebie i nie boję się opinii innych. Może to prawda, może to tylko tak wygląda, jednak takie postrzeganie może pomóc nam w wielu momentach. Czy to podczas negocjacji, czy egzaminu, czy podczas wyjścia z Kobietą. Bo Kobiety też są wtedy bardziej uległe.

Spróbujcie czasem tak się ubrać, spróbujcie kupić sobie ładne, eleganckie, a jednocześnie sportowe buty, takie jak Puma Motorsport Vedano III, o których napiszę kiedyś indziej. Elegancką, a na swój sposób luzacką marynarkę jak Pierre Cardin model 004360 i ubrać to do kupy razem. Sądzę, że jak raz spróbujecie, taki styl Was nie opuści. 

środa, 23 listopada 2011

Masz ogień Kowboju?

Trochę jak to zwykle zaczynam od końca. Jednak bardzo chciałbym zwrócić Waszą uwagę na kapitalny produkt, ze stażem rynkowym dochodzącym do 80 lat. Chodzi o zapalniczkę Zippo. Jest jest to produkt legendarny w swojej kategorii, tak jak Rolex wśród zegarków. W Zippo wszystko musi być na swoim miejscu, wszystko jest idealne. 

Zippo powstało w 1933 roku. Ich cechą niezmiennie jest doskonała jakość wykonania, legendarna niezawodność, a także dożywotnia gwarancja obejmująca w praktyce wszystko. Filmy z okresu wojny w Wietnamie pokazują podstawowe uzbrojenie każdego żołnierza. Wśród niego było Zippo. Poza tym ten charakterystyczny, opatentowany klik słyszymy w wielu filmach czy to gangsterskich, czy sensacyjnych. Zippo stało się pupilkiem choćby John McLane'a i towarzyszyło mu w filmie. Jednak Zippo kojarzy nam się najczęściej z kowbojem, zapalającym swoje Marlboro. Jakby na to nie spojrzeć, po prostu Zippo kojarzy nam się z niegrzecznymi chłopcami, palącymi swojego papieroska, po zabiciu innego niegrzecznego chłopca.

Jednak prawda jest taka, że Zippo nada szyku każdemu. Nie tylko palaczowi. Sam nie palę, a Zippo jest jednym z moich towarzyszy. Czasem coś się odpali, czasem zrobi się trick, a czasem po prostu podgrzeje zamek w zamarzniętych drzwiach do jakiejś hali, czy garażu w zimie. Dziś Zippo to life style pełną gębą. Nie tylko oferują zapalniczki, ale także śliczne chromowane ogrzewacze do rąk, rozpalacze do ogniska, palniki i to co dla większości jest porażką, a czego sam jeszcze w ręku nie miałem, żeby się wypowiedzieć, to zapalniczka gazowa Zippo blu. 

Czemu Zippo to styl życia? Przez całe życie widzimy zapalniczki tej marki w telewizji, w filmach, grach, a nawet w starych kreskówkach dla dzieci. Wierzymy, że Zippo jest takie fajne. I jest, jest naprawdę fajne, bo Zippo to nie tylko zapalniczka. Zippo to kapitalna zabawa, o czym świadczy wiele filmików poświęconych trickom wykonywanym zapalniczkami. Charakterystyczne kliknięcie, o którym marzymy od lat dzieciństwa, stylowy dodatek do ubioru. A także, dzięki temu, że zapalniczki te powstają w milionach wzorów mamy możliwość dopasowania sobie takiego wzoru, który nam się podoba, a także stworzenia kolekcji składającej się z wielu egzemplarzy. Nie tylko mamy możliwość dopasowania sobie obudowy kolorami i wzorami, ale także grubością. 

Oczywiście Zippo nie jest bez wad. To niestety prawdziwa skarbonka, jeśli chcemy jej używać na co dzień. Zapalniczka działa na benzynę gromadzoną w wacie, w korpusie. Benzyna transportowana z waty jest knotem z włóknem szklanym i drucikami miedzianymi. Knot się wyciąga, zwiększając płomień. Krzesiwo, w postaci kamienia zużywa się dosyć szybko, knoty też dosyć szybko się palą, także zapalniczka, która może służyć jako latarka, bo daje tak doskonały i wysoki płomień, może przestać spełniać to zadanie dosyć szybko. Benzyna wypala się też bardzo szybko, a także trochę paruje. Przez to ciągle musimy zapalniczkę obsługiwać, napełniając. Na szczęście pojawiły się kanisterki, które są jednocześnie brelokami do kluczy. Dzięki nim możemy napełnić Zippo benzyną z breloka. Jednak ten koszt wynagradza nam zapalniczka o kapitalnym płomieniu, działająca w każdych warunkach, odporna na działania wiatru. Chociaż mnie parę razy wiatr ją zgasił. Aczkolwiek miałem trochę źle knot zrobiony. Zapalniczka składa się z 22 elementów, możemy ją bardzo łatwo rozebrać. Poza tym naprawa w większości jest bardzo prosta, a gdy wyślemy zapalniczkę do Bradford w Pensylwanii, naprawa jest darmowa. 

Zippo jest czymś, na czego punkcie oszalało wielu. Mają całe kolekcje, poświęcają godziny na zabawie i poznawaniu nowych tricków. Z Zippo można stworzyć swoje hobby, swoją pasję, a także zatracić się tak, jak w zegarkach, czy samochodach. Uważam, że bez względu na to, czy się pali, czy nie, każdy mężczyzna z klasą powinien mieć swoje Zippo. Ja swoją mam od ponad 5 lat i ciągle myślę o powiększeniu kolekcji. Jednak póki co są ważniejsze wydatki. Chociaż pewnie, jeśli znów trafiłaby mi się okazja, w której 50 zapalniczek kosztowałoby mniej niż 40 złotych za sztukę, bo ktoś wyprzedaje kolekcję, po kimś z rodziny, to mając środki skuszę się.


piątek, 18 listopada 2011

Inteligencja, a sukces

Zdaniem wielu ważne w osiągnięciu sukcesu jest wykształcenie i wiedza wyniesiona z podręczników. Nie jest to prawda. Najważniejsza jest inteligencja. Nie oszukujmy się. Z osoby pilnej, uczącej się wszystkiego, spędzającej z nosem w książkach będzie dobry pracownik, ale nie osoba sukcesu. Poza szczęściem głównym składnikiem sukcesu jest inteligencja i spryt. A przeważnie spryt wytwarza się u ludzi inteligentnych, którzy wystawieni są na działanie adekwatnych czynników. 


Nie od dziś wiemy, że naprawdę dobrze wiedzie się ludziom przeciętnym w latach młodości. Bardziej przeciętnym z powodu lenistwa, a nie cech umysłowych. Po prostu zawsze wychodzili z założenia, że ważne, byle się udało bez przepracowywania się. To wytworzyło w nich spryt i cwaniactwo. Na to jednak mogą sobie pozwolić tylko ludzie inteligentni, żeby im się to udawało. Tylko człowiek inteligentny może być artystą w tym co robi. Człowiek, któremu inteligencji brak będzie tylko rzemieślnikiem, klepiącym coś najlepiej, jak potrafi, ale nie wkładający nic ponadto. 



Czym jest inteligencja? Inteligencja jest złożonym procesem, czy wieloma procesami. Na inteligencję składa się cała masa procesów zachodzących w naszym mózgu. Elementy, które nazywamy pamięcią, poznaniem, itp składają się na szeroką nazwę inteligencja. Dzięki niej jesteśmy w stanie dużo lepiej przystosować się do życia w społeczeństwie, dogadać z innymi, a także żyć pełniej. Ludzie inteligentni są bardziej szanowani, bardziej popularni w towarzystwie. Badania dowodzą, że inteligencja wpływa także na tak zwane poczucie szczęśliwości. 

 Przez lata wierzono, że inteligencja jest cechą osobowości, dziedziczną, a sami mamy na nią znikomy wpływ. Jednak naukowcy udowodnili, że mózg można rozwijać przez całe życie i mimo, iż traci swoją masę w ciągu życia, może pozostać maksymalnie sprawny, przez całe nasze życie. Na sprawność umysłu wpływa jego trening, czytanie, powtarzanie, ale przede wszystkim zdrowa dieta i zdrowy tryb życia. Wszystkie procesy w naszym organizmie wpływają na siebie. Udowodnione jest, że brak snu ogranicza sprawność naszego snu, tak samo niewłaściwa dieta blokuje procesy naszego umysłu, który potrzebuje paliwa.  Inteligencja nie jest dana nam raz na zawsze. Można mieć do niej większe lub mniejsze predyspozycje, jednak trzeba nad nią pracować i o nią zadbać. 


Jednak badania pokazują, że dużo bardziej o swój organizm i o mózg dbają ludzie zamożni, stabilni finansowo. Są szczęśliwi, mają za co, a przede wszystkim zdają sobie sprawę jak istotny jest zdrowy tryb życia. Nie jest tylko przypadkową modą coraz popularniejsze uprawianie sportów i zdrowe odżywianie się. Największy pozytywny wpływ na mózg mają ćwiczenia anaerobowe, dlatego nie możemy mówić o tym, że trenują same głąby, a mięśniacy są idiotami. Szczerze mówiąc nasze życie składa się z paradoksów. Takim paradoksem jest to, że ludzie zamożni dbają o swój rozwój, bo chcą mieć jeszcze więcej  z życia. Większość ludzi mających mniej, chcą mieć, ale nie chcą nic zrobić, żeby mieć. Nie dbają o siebie, nie starają się dostać do "lepszego świata".

Ponadto ważne dla mózgu są jego regularne treningi. Trenować swój mózg możemy po prostu czytając (nawet mojego bloga), a także inne zasoby internetu. Jeśli nie chce nam się przeglądać całego zasobu internetu możemy skorzystać z programu lojalnościowego Przeczytam Wszystkich, który jest bazą portali i blogów, a za ich czytanie możemy dostawać punkty wymienialne na nagrody. Powiem szczerze, że sam brałem udział w tym programie, jednak uznałem, że wolę samemu pisać, zamiast tylko czytać to, co inni napisali. Taką hybrydą jest przeglądanie i pisanie na swoim ulubionym forum. Tworzenie własnych tekstów rozwija moim zdaniem bardziej, jednak, gdy ktoś nie ma ochoty, może się rozwijać i tak. A wtedy dochodzi i oczytanie, człowiek staje się bardziej interesujący towarzysko. Ponadto są zaawansowane programy treningu mózgu. Wiele osób twierdzi, że gry trenujące mózg tak naprawdę służą nabijaniu kieszeni twórcom. Jednak większość uważa, że takie gry faktycznie poprawiają im pamieć, koncentrację, czy inne elementy składające się na to, co znamy jako inteligencję. Zdania są podzielone ja jestem zwolennikiem takich gier akurat. Nie zamierzam póki co opisywać ich wszystkich, gdyż, ten tekst ma być jedynie wprowadzeniem.

Do tematu i tego dlaczego zamierzam skupić się na blogu również na temacie rozwoju osobistego i rozwoju naszego mózgu. Gdyż moim zdaniem jest to jeden z najważniejszych elementów life style'u.

czwartek, 17 listopada 2011

Zippo fragrances, legenda w nowej roli

Mężczyzna nie może nie pachnieć dobrze. A także w większości przypadków nie lubi nie pachnieć dobrze. Męski świat to też gadżety. Gadżety takie jak zapalniczki Zippo na przykład, które mają wielu miłośników i są kolekcjonowane przez wielu ludzi na całym świecie. O tym skąd fenomen Zippo, napiszę Wam innym razem. Teraz postanowiłem skupić Waszą uwagę na zapachu kosmetykach Zippo fragrances.

Linia składa się z wody toaletowej Zippo Original, a także dezodorantu, dezodorantu w sztyfcie, żelu pod prysznic i balsamu po goleniu Zippo. Te cztery produkty uzupełniające są zapakowane w czerwone puszki, jak dla mnie stylizowane na gaśnicę, czy coś w tym stylu. Gwiazdą tej kolekcji jest oczywiście woda toaletowa Zippo Original, zapakowana w obudowę przypominającą to z czego firma słynie, czyli zapalniczkę. Zapalniczka jest metalowa lub imitująca skutecznie metal, duża i ciężka. Pracuje z kliknięciem charakterystycznym dla Zippo. Może trochę głuchym z powodu tego, że zawias, koszyk trzymający wkład z flakonikiem i wypełnienie wieczka są z plastiku, a wieczko jest przymocowywane do wyciąganego koszyka. Są to jednak szczegóły, które wynikły z powodu takiego, że inaczej nie udałoby się marce Zippo zrobić wody toaletowej w takiej formie, z wymiennym wkładem. 

Wymienny wkład Zippo, czyli 50 ml montowane do środka, a sprzedawane w osobnych opakowaniach. Linia zapachów jest tylko jedna. Nie ma możliwości zmiany samej nuty. Pomysł Zippo jest o tyle dobry, że różnica 50 ml wody i takiej samej wody, ale sprzedawanej z opakowaniem to kilkadziesiąt złotych. Dzięki czemu tylko raz za 50 ml płacimy ok. 190 złotych (teraz w Sephorze 132 zł). Generalnie ogranicza się potem tylko do zakupu wkładów, które kosztują poniżej 100 złotych. Ale uwaga, nie można się pomylić w zakupie. Trzeba patrzeć co się bierze, bo później zostaniemy z wodą bez atomizera. 

Zapach Zippo jest kapitalny. Jest taki korzenno-owocowy. Kojarzy się z siłą i zdecydowaniem. Będzie pasował doskonale do białej koszuli i marynarki, a do tego eleganckiego zegarka na skórzanym, brązowym pasku. Przynajmniej mnie takie skojarzenia przywodzi jego nuta. Owszem, do sportowego ubioru też będzie pasować. Jednak taki zestaw jak wymieniony wcześniej wydaje mi się tu idealny. Podążając za opisem handlowym: nuty głowy - bergamotka, grejpfrut, jabłko, liście fiołka, nuty serca - drzewo cedrowe z Teksasu, wanilia z Madagaskaru, drzewo kaszmirowe, wetiwer z Haiti, paczula, a nuty bazy - wyciąg z dasoli tonka, lawenda z Prowansji, czarny pieprz, egipskie geranium. I faktycznie jak się skupimy wiele z tych nut wyczujemy. Przynajmniej te, które nam się z czymś kojarzą, bo wetiwet z Haiti kojarzy mi się tylko z psem, a takiego tam nie czuję. Oczywiście to żart, jednak niektórych z tym zapachów moje nozdrza nie rozpoznają, bo zwyczajnie nie wiem, do czego je odnieść.

Woda toaletowa Zippo jest kapitalna. Może pokazać na zewnątrz nasz styl, podkreśli naszą silną, stanowczą i zdecydowaną osobowość. Moim zdaniem to taka woda na negocjacje handlowe. Przy odpowiednim stroju i akcesoriach pokazuje : jestem silny, jestem władczy, wiem czego chcę. Ponadto takie opakowanie, szczególnie, gdy uwielbiamy zapalniczki Zippo obudzi w nas dziecko. Będzie ciągle słychać w całym domu: klik, klik. Polecam zakup tej wody, tym bardziej, że jak napisałem wcześniej, jest teraz na nie -30%. Poza tym polecam tą wodę kobietom szukającym prezentu dla swoich facetów. Sądzę, że z czegoś takiego Wasz chłopak, mąż, czy ojciec ucieszą się najbardziej. Jest jednak jeden mankament. Woda w sklepach stacjonarnych jest dostępna wyłącznie w Sephorze.


środa, 16 listopada 2011

Czym jest luksus i po co to wszystko?


Luksusem w Polsce ludzie nazywają wszystko. Od deseru za 2 złote po gadżety za kilkaset milionów. Chociaż dla większości Polaków posiadanie czegoś wartościowego, to złodziejstwo, bandytyzm i burżujstwo. I generalnie tych wszystkich mafiozów, co jeżdżą autami na jakie nie stać przeciętnego emeryta, bezrobotnego, czy żula należy powiesić, rozstrzelać, zabrać im albo chociaż zniszczyć, popsuć. Posiadanie dóbr luksusowych budzi w naszym narodzie zazdrość, złość, złośliwość i chęć zniszczenia tego, co ma ten burżuj. To wszystko jest u nas pozostałością po czasach minionych, gdy człowiek, nie śmiał śmieć. 

Jednak nie będę już, a przynajmniej nie w tym wpisie wnikał skąd się bierze zazdrość, dlaczego ta zazdrość jest przekazywana z pokolenia na pokolenie zamiast chęci pracowania i zarabiania. Nie będę też pisał, dlaczego ludzie zamiast iść zarobić, chcą, żeby im dać. Skupię się bardziej na tym czym jest termin luksus skąd się wziął, itp. 

Otóż luksus pochodzi z łaciny. Słowo luxus oznaczało zbytek i przepych. Zawężone do rozumienia sensu stricto mówi o dobrach, na które stać niewiele osób posiadających ponadprzeciętne dochody. Jednak, gdy rozszerzymy to pojęcie do jego znaczenia sensu largo, otrzymujemy wszystkie produkty, które nie są nam potrzebne do spokojnej egzystencji i wegetacji, a służą dodaniu naszemu życiu smaczku i przyjemności. 

Dlatego, gdy ktoś mówi nam, że nie stać go na dobra luksusowe, możemy mu powiedzieć, że te lody, które właśnie zjadł, są dobrem luksusowym. Przy pojmowaniu luksusu jako czegoś, co dodaje nam trochę radości w życiu możemy z tego życia otrzymać więcej radości. Nie musi to być Jaeger LeCoultre Hybris Mechanica i Maybach 62, może to być coś zwyczajnego, o czym nie zdajemy sobie sprawy, że jest dla nas luksusem. Może to być czekolada i pistacje. Jednak jeśli zauważymy, że to pieniądze są motorem sprawczym społeczeństwa, traktujmy faktycznie luksus jako coś, na co stać nielicznych. Bo takie postrzeganie luksusu możemy pojmować razem z dużo większą przyjemnością i prestiżem.

Jednak prestiż jest przez wielu wykorzystywany w ostentacyjnym konsumpcjonizmie. Dzięki temu faktycznie ten prestiż spada, bo później miłośnicy luksusu odczytywani są przez pryzmat osób, które czy to chcą zaakcentować swój stan posiadania, czy po prostu kupiły podróbkę danej rzeczy i się z nią obnoszą. Taka sytuacja wpływa na odczytywanie ludzi, którzy kupili swojego Rolexa, BMW, czy Cardina, żeby mieć coś wygodnego, dobrze zrobionego i praktycznego, jako osoby obnoszące się ze stanem posiadania, mające podróbki lub inaczej, w negatywnym świetle. 

Jednak w zasadzie większość z nas, jeśli faktycznie mają za co, bo na to ciężko zarobiła, kupuje dobra luksusowe dla siebie. Żeby czuć się lepiej, mieć coś działającego, wygodnego, trwałego, czy po prostu pięknego. Właśnie dla takich ludzi skierowany jest ten blog.

Witaj w mojej jaskini luksusu

Strona, na której właśnie się znajdujesz, jest spin-offem bloga zgryzlipiorekizegarki.blogspot.com, na którego z resztą zapraszam, gdyż tu nie znajdziesz wiele informacji o zegarkach. Póki co zamierzam jednocześnie publikować teksty o life stylu na obu blogach, by później z macierzystego bloga usunąć posty niezegarkowe, a wszystkie pozostawić tu. Po prostu tamten blog jest bardzo popularny, odwiedzany przez kilkaset osób dziennie, natomiast ten ma zbyt małą siłę przebicia póki co. 

Mój nowy blog będzie zajmował się męskim stylem życia. Blog jest prowadzony przez prawdziwego faceta i do takich jest kierowany. A prawdziwy facet przeważnie chce dobrze wyglądać, dobrze zjeść i dobrze wypić. Chce też pachnieć dobrymi perfumami i mieć na ręku dobry zegarek. O przepraszam. Zegarki, to na drugim blogu. Ponadto facet chce jeździć dobrymi samochodami. Na tym wszystkim się znam nie od dziś. Postanowiłem, więc podzielić się moją wiedzą i o tym, gdyż dzielenie się wiedzą o zegarkach daje mi dużo frajdy.

Na bloga zapraszam także kobiety, gdyż pewnie w okresie przedświątecznym będą chciały kupić swojemu facetowi jakiś prezent. Poza tym są urodziny, imieniny i rocznice. Dzięki temu blogowi będziecie mogły nas lepiej poznać. 

Nie wiem, czy to będzie blog idący w kontrataku do innych mass mediów, czy będzie to blog mainstream'owy. Po prostu będę pisał co uważam, co czuję, co wiem i na czym się znam. Bez różnicy, czy ktoś mówi tak samo jak ja, czy inaczej.

Pozdrawiam i zapraszam,
Zgryźlipiórek